Wojna to poważna sprawa, a rzeczą w niej najważniejszą jest wystawić siły zdolne zwyciężyć – nie ukarać, udowodnić coś, stać się symbolem lub chwalić się swoją moralną wyższością.
Baszar al-Assad, dyktator Syrii. |
Wiążą się jednak także z poważnymi zagrożeniami. Niekompetencja Baszara al-Assada oznacza, że nie można przewidzieć jego odpowiedzi. Zachodni ostrzał może, pośród innych możliwości, doprowadzić także do dalszych uderzeń reżimu w cywilów, przemocy wobec Izraela, aktywacji szpiegów na Zachodzie lub większego uzależnienia od Teheranu. Przetrwanie uderzeń pozwoli Assadowi przechwalać się, że pokonał Stany Zjednoczone.
Innymi słowy, atak może przynieść niewiele korzyści a jego koszt może być ogromny. Jest to piękny przykład źle prowadzonej polityki zagranicznej administracji Obamy. (28 sierpnia 2013)
Aktualizacja 29 sierpnia 2013: Satyra Andy Borowitza w "New Yorkerze" "Obama obiecuje, że uderzenie na Syrię będzie bezcelowe" dobrze opisuje absurdalność sytuacji.
Próbując uciszyć krytyków ograniczonego uderzenia na Syrię, prezydent Obama zaproponował dziś bardziej ostrożną strategię, mówiąc, że jakakolwiek akcja amerykańska przeciwko Syrii będzie "pozbawiona celu". "Mówię jasno", powiedział w wywiadzie dla CNN. "Naszym celem nie jest zmiana rządu, zmiana równowagi sił w Syrii lub też zakończenie wojny domowej. Chcemy po prostu zrobić tam coś kompletnie szalonego przez dwa dni a potem sobie pójść".
Kiedy sojusznicy USA zaprotestowali, mówiąc, że dwa dni to zbyt nieprecyzyjna informacja, rzecznik Białego Domu Jay Carney odpowiedział zapewnieniami
że Prezydent jest gotów zmniejszyć amerykańską misję do "dwudziestu czterech godzin, co najwyżej trzydziestu sześciu". "Może nam to zająć dwadzieścia cztery godziny, może także zająć dwanaście", powiedział pan Carney. "Może tam dotrzemy, rozejrzymy się i sobie pójdziemy. Jednak jakkolwiek dużo czasu to zajmie, jedno się nie zmieni: misja ta jest pozbawiona sensu. Prezydent cały czas to podkreśla".