Można się zastanawiać, czy Netaniahu, szef prawicowej partii Likud, wypełni swoje bardziej kontrowersyjne obietnice wyborcze – nie te, które dotyczą skonfrontowania zagrożenia ze strony Iranu, co ma szerokie poparcie, lecz takie jak zakończenie kontroli Hamasu w Gazie i zatrzymanie Wzgórz Golan.
Na to co może przynieść przyszłość mamy dwie wskazówki: (1) podobny sposób postępowania czterech premierów pochodzących z partii Likhud od 1997 roku oraz (2) w szczególności własna historia Netaniahu, jako jednego z nich.
Levi Eszkol (premier w latach 1963-69) potwierdził kiedyś oszustwa izraelskich polityków : "Nigdy nie obiecywałem wypełnić swoich obietnic". W tym duchu, trzech spośród czterech liderów Likud prowadziło prawicową kampanię wyborczą, rządziło lewicowo, łamiąc obietnice wyborcze, że nie wycofają się z obszarów zajętych przez Izrael w 1967 roku.
- Menachem Begin (premier w latach 1977-83) został wybrany w 1977 dzięki rzucanym obietnicom nacjonalistycznym, które oznaczały aneksję Zachodniego Brzegu; zamiast tego wycofał wszystkie oddziały i cywilów z Półwyspu Synaj.
- Izaak Szamir (premier przez większość lat 1983-92) wygrał obiecując sprzeciw wobec oddawania ziemi arabom i dotrzymał słowa.
- Netaniahu (premier w latach 1996-99) obiecał odzyskanie Wzgórz Golan, lecz prawie przehandlował ten obszar; sprzeciwiał się umowie z Oslo, lecz zezwolił na większą kontrolę Palestyńskiej Administracji w Hebronie i ustąpił w umowie z Wye River.
- Ariel Szaron (premier w latach. 2001-06) wygrał wybory z 2003 roku sprzeciwiając się jednostronnemu wycofaniu z Gazy, po czym zrobił dokładnie to czemu się sprzeciwiał, wycofując wszystkie oddziały i cywilów.
Śledząc historię partii Likhud, Nicole Jansezian zauważa z ironią w Newsmax, że "O ile palestyńscy, amerykańscy i europejscy przywódcy martwią się tym, że izraelski zwrot na prawo w negatywny sposób wpłynie na proces pokojowy, być może jedynym, który powinien się obawiać izraelskiego prawicowego skrzydła, jest izraelskie prawicowe skrzydło".
Opinia Szamira o Netanjahu pogorszyła się w wyniku obserwacji jego działań jako premiera, uważając go od 1998 roku za człowieka gotowego zrobić niemal wszystko "aby utrzymywać się u władzy i trzymać stołka premiera". Przeszedłem podobny proces leczenia z iluzji, ciesząc się z ponownej sukcesji Netaniahu w 1996, tak bardzo wściekły jego brakiem zasad, tak że w kolejnych wyborach w 1999 roku niechętnie dałem głos na jego przeciwnika z Partii Pracy.
Co teraz, gdy Netaniahu przygotowuje się do ponownego przejęcia urzędu? Ani historia jego partii, ani jego własna biografia, ani jego charakter, ani narzekania napływające z Izraela nie wskazują na to, że dotrzyma swych wyborczych obietnic. I rzeczywiście, Netaniahu już pokazał swój pierwszy sprawdzian. Po poinformowaniu prezydenta Szymona Peresa , że 65 ze 120 członków parlamentu popiera kandydaturę Netaniahu na premiera, Peres 20 lutego dał mu możliwość uformowania rządu.
Netaniahu ruszył porzucając swoich sprzymierzeńców na rzecz kształtowania rządu "narodowej jedności" z partiami lewicowymi, szczególnie Kadimą i Partią Pracy. Ogłosił nawet, że jego największym błędem w 1996 roku było to, że nie przyjął do rządu laburzystów: "Wracając pamięcią wstecz, wiem, że powinienem był wtedy szukać narodowej jedności i zamierzam to naprawić teraz". Wydaje się, że Partia Pracy (Labor) i Kadima przeszły do opozycji, krzyżując jego plany, lecz to, że wolał koalicję z lewicowcami, ujawnia jego lekkomyślność i pustosłowie jego kampanii wyborczej.
Zapytany po tych wydarzeniach w wywiadzie: "Nie jest więc pan tym prawicowym jastrzębiem, jakiego opisywała prasa?", Netanjahu dumnie przypomniał wyrzeczenie się obietnic z lat 90 tych: "Jestem człowiekiem, który w poszukiwaniu pokoju doprowadził do umowy Wye i umowy hebrońskiej".
Jeśli chodzi o Wzgórza Golan, wydaje się, że dyplomacja już się zaczęła. Sekretarz Stanu USA, Hillary Clinton, mówi, że "nie można przecenić" wagi syryjsko izraelskich rozmów. Pomimo ostentacyjnego odrzucania tych negocjacji przez Netaniahu, jego asystent wskazał , że przełom w rozmowach z Damaszkiem jest sposobem na przypodobanie się administracji Obamy i Netanjahu mógłby spodziewać się, że Waszyngton w zamian "da mu chwilę wolnego od Palestyńczyków".
Wtajemniczeni zapewniają mnie, że Netaniahu dojrzał i mam nadzieję, że mają rację. Lecz jeden z liderów Likhudu obserwując rozmowy koalicyjne zauważył że: "Bibi wysprzedaje wszystko koalicyjnym partnerom, o nas się nie troszczy. On zajmuje się tylko sobą". Jego oponenci również oczekują , że będzie gonił za swymi osobistymi sprawami; Jaron Ezrahi, politolog z Uniwersytetu Hebrajskiego, mówi, że Netanjahu ma niewiele skrupułów "w poświęcaniu ideologicznych pozycji, dopóki utrzymuje go to u władzy".
Mimo że mam nadzieję na miłe zaskoczenie, choć martwią mnie znajome schematy.