Tłumaczył: David M. Dastych
Jak pisze Middle East Newsline, George Bush zdecydował nie atakować Iranu, aby zapobiec „katastroficznej sytuacji”. Źródło w administracji prezydenta wyjaśnia, że Waszyngton sądzi iż współpraca z Iranem „jest potrzebna dla wycofania [amerykańskiego wojska] z Iraku”.
Jeśli informacja ta jest zgodna z prawdą, oznacza że państwo żydowskie będzie musiało przeciwstawić się samotnie reżymowi, który grozi „wymazaniem Izraela z mapy” i buduje broń jądrową aby tego dokonać. Przywódcy Izraela dają do zrozumienia, że ich cierpliwość jest już na wyczerpaniu; wicepremier Shaul Mofaz właśnie ostrzegł, że „wysiłki dyplomatyczne powinny przynieść rezultaty przed upływem 2007 roku”.
Czy Izraelskie Siły Obrony (IDF) rzeczywiście potrafiłyby rozbić program jądrowy Iranu?
Na takie pytanie zazwyczaj odpowiadają tajne analizy agencji wywiadowczych. Ale utalentowani analitycy spoza wywiadu, korzystający z otwartych źródeł, mogą również spróbować własnej oceny. Whitney Raas i Austin Long przestudiowali ten problem w Instytucie Technologii Stanu Massachusetts (MIT) i opublikowali w czasopiśmie International Security (Bezpieczeństwo Międzynarodowe) imponującą analizę pt.: "Osirak Redux? Assessing Israeli Capabilities to Destroy Iranian Nuclear Facilities” (Powtórka z Osiraka? Ocena izraelskich możliwości zniszczenia irańskich ośrodków jądrowych).
Raas i Long skupili swą uwagę wyłącznie na wykonalności, a nie na politycznej atrakcyjności, czy strategicznych powiązaniach ewentualnego ataku. Czy izraelskie dowództwo wojskowe powzięłoby decyzję o zniszczeniu irańskiej infrastruktury jądrowej, czy siły Izraela wystarczyłyby dla wykonania tej misji? Autorzy wzięli pod uwagę pięć składników, niezbędnych dla dokonania udanego ataku:
Zakład wzbogacania uranu w Natanz. |
|
Rodzaj broni: Dla względnie pewnego zniszczenia wszystkich tych trzech ośrodków – biorąc pod uwagę ich rozmiary, usytuowanie pod ziemią, broń w dyspozycji sił Izraela oraz inne czynniki – potrzeba dwudziestu czterech bomb o wadze 5,000 funtów (2,270 kg) oraz dwudziestu czterech bomb o wadze 2,000 funtów (908 kg).
Środki przenoszenia: Biorąc pod uwagę “dziwaczne połączenie różnych technologii”, którymi dysponują Irańczycy oraz ograniczone możliwości ich myśliwców i obrony przeciwlotniczej w konfrontacji z wysoką techniką izraelskiego lotnictwa – Raas i Long liczą, że IDF potrzebuje do ataku względnie niewielkie zgrupowanie dwudziestu pięciu samolotów odrzutowych typu F-15I oraz dwudziestu pięciu typu F-16I.
Trasy dolotu: Izraelskie odrzutowce mogą dolecieć do wyznaczonych celów trzema drogami: przez Turcję na północy, przez Jordanię i Irak trasą środkową lub przez Arabię Saudyjską na południu. Pod względem wystarczalności paliwa i obciążenia samolotów bronią, wszystkie trzy trasy są możliwe do pokonania.
Siły obrony: Zamiast przewidywać wynik konfrontacji izraelsko-irańskiej, autorzy policzyli ile z 50 izraelskich samolotów musiałoby dotrzeć do trzech celów ataku, aby cała operacja powiodła się. Według ich obliczeń, 24 samoloty powinny dotrzeć do Natanz, 6 do Isfahanu, a 5 do Araku. W sumie wystarczyłoby 35 maszyn. Odwracając tę sytuację, oznacza to, że irańska obrona musiałaby zniszczyć lub uszkodzić najmniej 16 z 50 izraelskich odrzutowców, albo jedną trzecią całego zgrupowania bojowego. Autorzy uważają ten współczynnik strat za „dość wysoki” w przypadku Natanz oraz za „całkowicie niewyobrażalny” dla dwóch pozostałych celów.
Raas i Long wyciągają ogólny wniosek, że bezustanna modernizacja izraelskiego lotnictwa pozwala mu na „zdolność do niszczenia nawet wysoko umocnionych celów w Iranie, z pewnym stopniem skuteczności”. Porównując operację irańską z izraelskim atakiem lotniczym na iracki reaktor Osirak w 1981 roku, który był całkowicie skuteczny, autorzy analizy wnioskują, że atak na cele w Iranie „nie wydaje się bardziej ryzykowny” niż ten wcześniejszy.
Wielkim znakiem zapytania, który dotyczy operacji irańskiej i nie został postawiony przez autorów analizy, jest to, czy rządy Turcji, Jordanii, Stanów Zjednoczonych lub Arabii Saudyjskiej zezwoliłyby na penetrację podległej im przestrzeni powietrznej przez izraelskie lotnictwo (Irak, jak wiadomo, znajduje się pod kontrolą USA). Jeśli Izraelczycy nie zdobędą zezwolenia na przelot nad tymi obszarami, to będą musieli siłą przebijać się do Iranu. W większym stopniu niż inne czynniki, ten naraża na niebezpieczeństwo cały projekt ataku. (IDF może zmniejszyć problem lecąc wzdłuż granic państwowych, na przykład wzdłuż granicy turecko-syryjskiej, pozwalając obu państwom znajdującym się na drodze przelotu twierdzić, że izraelskie samoloty naruszyły przestrzeń powietrzną sąsiada).
Raas i Long implikują, ale nie twierdzą, że samoloty IDF mogłyby dotrzeć nad wyspę Kharg, przez którą Iran eksportuje ponad 90 procent swojej ropy naftowej. Nalot na Kharg byłby ciężkim ciosem dla irańskiej gospodarki.
To, że izraelskie lotnictwo miałoby „dużą szansę na sukces” samotnie niszcząc główne irańskie ośrodki jądrowe mogłoby pomóc odstraszyć Teheran od realizacji programu budowy broni jądrowych. Z tego powodu studium Raasa-Longa mogłoby przyczynić się do ułatwienia dyplomatycznego rozwiązania problemu. Dlatego wnioski z tej analizy powinny być jak najszerzej upowszechnione.