Grupa islamistów pod nazwą Hizb ut-Tahrir dąży do podporządkowania świata islamskiemu prawu i opowiada się za samobójczymi atakami na Izraelczyków. Obawiając się zakazu działalności w Wielkiej Brytanii, grupa ta rozwinęła na brytyjskich uniwersytetach tajną kampanię pod nazwą „Stop islamofobii”. Jej istnienie odkrył Sunday Times.
Stop czemu? – można spytać.
Neologizm islamofobia powstał w Wielkiej Brytanii dziesięć lat temu, wylansowany w roku 1966 przez samozwańczą Commission on British Muslims and Islamophobia [Komisję ds. Brytyjskich Muzułmanów i Islamofobii]. Słowo islamofobia oznacza dosłownie „nieuzasadnioną obawę przed islamem”, ale jest również używane w znaczeniu „uprzedzenie w stosunku do muzułmanów”, dołączając do listy ponad 500 innych fobii, obejmujących prawie każdy aspekt życia.
Termin ten doczekał się lingwistycznej i politycznej akceptacji, wkraczając nawet do ONZ, gdzie sekretarz generalny tej organizacji przewodniczył – w grudniu 2004 roku – międzynarodowej konferencji pn. „Przeciwstawianie się islamofobii”, a w maju tego roku szczyt Rady Europy potępił „islamofobię”. Termin islamofobia przedstawia jednak różne problemy. Po pierwsze, co dokładnie składa się na „nieuzasadnioną obawę przed islamem”, kiedy dziś muzułmanie działający w imię islamu są pierwszym źródłem ogólnoświatowej agresji, zarówno słownej jak i fizycznej, bez żadnej różnicy - wobec nie-muzułmanów i wobec muzułmanów?
Wobec kogo więc to uprzedzenie i przed kim lęk?
Po drugie, jeśli przyjmiemy, że uprzedzenie wobec muzułmanów rzeczywiście istnieje, to „islamofobia” w sposób mylący miesza dwa odmienne zjawiska: obawę przed islamem (religią) i obawę przed radykalnym islamem (ideologią). Sam doznaję skutków tego pomieszania pojęć: mimo to, że wielokrotnie i z uporem piszę teksty przeciwko ideologii radykalnego islamu, a nie przeciwko islamowi jako religii, zostałem niedawno uznany w Wielkiej Brytanii za kandydata do złośliwej “Islamophobia Award” („Nagrody za islamofobię”) i nazwany „głównym islamofobem” Ameryki, a nawet „Islamofobem wcielonym”. (A przecież jestem tylko „islamizmofobem” czyli przeciwnikiem radykalnego islamu, islamizmu).
Po trzecie, promotorzy pojęcia „islamofobii” zazwyczaj sztucznie wyolbrzymiają problem:
-
Egzekucja prawa : brytyjscy muzułmanie mają rzekomo cierpieć z powodu upartego dyskryminowania ich przez policję. Ale aktualny przegląd statystyk policyjnych, sporządzony przez Kenana Malika, wskazuje, że „islamofobia” jest mitem.
-
Kultura : muzułmanie podobno “są zalewani ekstremistyczną literaturą anty-islamską, która nawołuje do nienawiści przeciwko islamowi” – uważa rektor Wyższej Szkoły Nauk Islamskich i Społecznych Taha Jabir Al-‘Alwani: „powieści, filmy, książki i wyniki badań. Wśród najpoczytniejszych powieści jest prawie 1000 powieści tego rodzaju”. Tysiąc najpoczytniejszych powieści przedstawia islam jako zło? To nieprawdopodobne. Faktycznie można znaleźć garstkę takich przykładów (jak powieść Leona Urisa „The Hadj” [ „Hadża”]).
-
Językoznastwo : Profesor studiów islamskich na George Washington University – Seyyed Hossein Nasr – fałszywie przedstawił w swym wystąpieniu podczas ONZ-towskiej konferencji nt. „Przeciwstawianie się islamofobii” próby rzekomego ukrycia arabskiego pochodzenia słów, takich jak adobe [surowa cegła z gliny] – słowa, które faktycznie pochodzi ze starożytnego Egiptu, a nie z języka arabskiego. Pisze o tym Alexander Joffe.
-
Historia : Nasr oświadczył w swym wystąpieniu [w ONZ] , że termin antysemityzm był pierwotnie używany przeciwko Arabom zamieszkałym w Hiszpanii, a nie przeciw Żydom, aż do czasu zakończenia II wojny światowej. To nonsens: termin antysemityzm pojawił się dopiero w XIX wieku, dokładnie w roku 1879, kiedy stworzył go Wilhelm Marr, a zawsze oznaczał jedynie nienawiść do Żydów.
Po czwarte, manipulacyjna akcja ugrupowania Hizb ut-Tahrir pod nazwą „Stop islamofobii” obnaża fałszywe znaczenie tego słowa. Jak wyjaśnia w swym artykule Sunday Times : „Oczywiste jest, że celem tej kampanii jest walka z anty-muzułmańskimi uprzedzeniami po odpaleniu bomb w Londynie”. Artykuł przytacza słowa Anthony’ego Gleesa z London’s Brunel University, który mówi o tym, że prawdziwym celem kampanii jest rozpowszechnianie postaw antysemickich, antyhinduskich, antysikhowskich, antyhomoseksualnych i antyfeministycznych, jak również podżeganie uprzedzeń przeciwko wpływom Zachodu.
I wreszcie, nazywanie umiarkowanych muzułmanów (takich jak Irshad Manji ) islamofobami, obnaża agresywne ostrze tego określenia. Jak pisze Charles Moore w Daily Telegraph, umiarkowani muzułmanie, „przerażeni tym, w co obracają ich wiarę islamiści”, to ludzie, którzy najbardziej obawiają się o islam (Pomyślcie tylko o wydarzeniach w Algerii, Darfurze, Iraku i Afganistanie). „Nie mogą zdobyć się na odwagę i nie mogą znaleźć odpowiednich słów, by uporać się z ogromnym problemem, który stoi przed islamem we współczesnym świecie”. Malik dodaje, że oskarżenia o islamofobię mają na celu „uciszenie krytyków islamu, lub nawet muzułmanów walczących o reformę swych społeczności”. Inny brytyjski muzułmanin – Yasmin Alibhai-Brown rozpoznaje [w szermowaniu islamofobią] nawet bardziej ambitny cel: „zbyt często islamofobia jest używana do szantażowania społeczeństwa”.
Muzułmanie powinni zrezygnować z używania tego zdyskredytowanego terminu i zamiast tego dokonać solidnej introspekcji. Zamiast oskarżać potencjalną ofiarę, z obawy, że może stać się egzekutorem, powinni lepiej pomyśleć o tym, w jaki sposób islamiści przekształcili ich wiarę w ideologię, która gloryfikuje morderstwo ( hasło al-Kaidy: „Wy kochacie życie, my kochamy śmierć!”) i w jaki sposób rozwinąć strategię, która uratuje ich religię przez walkę z tą chorobliwą, totalitarną ideologią.