Sądząc po sposobie, w jaki Netanjahu zarządzał Gazą w ciągu ostatnich 13 lat, nie ma pewności czy w przyszłości będzie prowadzona przejrzysta polityka.
- Tal Schneider, Times of Israel
Daniel Pipes
"Wszystko zmieniło się" w Izraelu 7 października. Ale czy rzeczywiście? Zrozumienie błędów, które doprowadziły do masakry Hamasu, stanowi podstawę do oceny długoterminowej reakcji Izraela na ten dzień. Wbrew powszechnej opinii, będę argumentował, że założenia stojące za tymi błędami pozostają w mocy i nie zmienią się, chyba że Izraelczycy przyjmą radykalnie odmienną postawę wobec Palestyńczyków.
Droga, która doprowadziła nas do 7 października
Izraelscy planiści wojskowi stworzyli hebrajski termin conceptzia, "koncepcja", pod koniec lat sześćdziesiątych. Zgodnie z nim egipski Anwar el-Sadat nie pójdzie na wojnę do 1974 roku, kiedy to jego wojsko zdobędzie zaawansowane radzieckie myśliwce, które pozwolą mu zmierzyć się z siłami powietrznymi państwa żydowskiego. Izraelska Komisja Agranat, która badała, w jaki sposób Egipcjanie i Syryjczycy zaskoczyli Izrael w wojnie Jom Kippur w październiku 1973 r., w dużej mierze obwiniała koncerny za ślepotę czynionych przygotowań, które miały miejsce na ich oczach.
Koncepcja wprowadziła w błąd Mosze Dayana (z lewej) i Goldę Meir. |
Przyszła komisja, która nieuchronnie przeanalizuje nieprzygotowanie Izraela na 7 października 2023 r., z pewnością zrzuci winę za ten zaskakujący atak na drugą błędną koncepcję. Według Davida Makovsky'ego z Washington Institute for Near East Policy,
Hamas, znajdujący się pod dużym ciężarem rządzenia Strefą Gazy, poczułby potrzebę udowodnienia swojej pozycji poprzez wyniki gospodarcze. Konkretnie, zachęty ekonomiczne dla Hamasu złagodziłyby jego fundamentalne przekonanie, że Izrael jest bezprawnym podmiotem, którego istnienie musi zostać unicestwione, a jego obywatele zabici. Ta izraelska koncepcja była napędzana przez wiele czynników, ale u jej podstaw leżało przekonanie, że Hamas przechodzi ewolucję organizacyjną, w której ceni sobie nawet niewielki wzrost standardów życia w Strefie Gazy. Postęp gospodarczy przyniósłby spokój, ponieważ dałby Hamasowi coś do stracenia.
Warto zwrócić uwagę na słowa "coś do stracenia": ta fraza podsumowuje nową koncepcję, przekonanie, że Hamas można przekupić lub poskromić poprzez korzyści ekonomiczne. Nagłówek opublikowany na kilka dni przed 7 października uchwycił głębię tego nieporozumienia: "IDF i Shin Bet wzywają rząd do kontynuowania współpracy gospodarczej z Gazą. Wyżsi urzędnicy ds. bezpieczeństwa proszą szczebel polityczny o zwiększenie pozwoleń na pracę dla Gazańczyków w celu utrzymania spokoju na granicy."[1] Utrzymanie spokoju. Jak wyjaśnił płk (rez.) Eran Lerman tuż przed 7 października:
Rządząca centroprawica w Izraelu przyjmuje podejście "zarządzania konfliktem" do kwestii palestyńskiej. Wolą pozostawić otwartą perspektywę, że rozwiązanie konfliktu izraelsko-palestyńskiego może być jeszcze możliwe pewnego dnia, gdy region się zmieni i pojawią się nowi przywódcy. Ale do tego czasu, ich zdaniem, Izrael powinien łagodzić napięcia i poprawiać warunki życia Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy, jednocześnie zastrzegając sobie prawo do uderzenia w działalność terrorystyczną w sposób selektywny i oparty na danych wywiadowczych.
Fathi Hammad, jeden z najbardziej zagorzałych przywódców Hamasu. |
Koncepcja przekształciła mrożące krew w żyłach groźby Hamasu w puste słowa. Instytucja bezpieczeństwa zignorowała Fathi Hammada, który w 2019 roku ogłosił: "Ostrzymy noże. ... Jeśli zginiemy, to wtedy, gdy będziemy was [Żydów] zabijać i odetniemy wam głowy, jeśli Allah pozwoli...". Musimy zaatakować każdego Żyda na planecie - zarżnąć i zabić. ... Umrę, gdy wysadzę i przetnę - co? Gardła Żydów i ich nogi. Rozerwiemy ich na strzępy, jeśli Allah pozwoli". Tylko całkowicie lekceważąc takie oświadczenia, Aryeh Deri, wysoki rangą polityk Haredi, mógł przyznać po 7 października, że "nigdy nie wyobrażał sobie, że mamy do czynienia z takimi mordercami, którzy są zdolni do działania z takim okrucieństwem".
I odwrotnie, osoby odrzucające koncepcję spotkały się z wykluczeniem i pogardą. Minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben Gvir skarżył się, że jego wezwania do zabójstwa przywódców Hamasu spowodowały wykluczenie go z dyskusji w rządzie. Itai Hoffman, przewodniczący organizacji bezpieczeństwa w pobliżu granicy ze Strefą Gazy, oskarżył rząd: "Ostrzegaliśmy was o sytuacji. Jak to możliwe, że wszyscy tu siedzieliście i milczeliście? Porzuciliście nas". Członek kibucu wskazał, że jego społeczność ma tylko cztery karabiny, dodając: "Krzyczymy od lat". Yehiel Zohar, burmistrz miasta w pobliżu Gazy, skarżył się, że wyżsi urzędnicy bezpieczeństwa bagatelizowali jego ostrzeżenia, zawierające mapy, trasy infiltracji i plany obrony, dotyczące setek morderców wkraczających do jego miasta i zabijających jego mieszkańców: "Zapomnij o tym, to się nie stanie".
Brodetz, którego rodzina została wzięta jako zakładnicy przez Hamas, wyładował gorzką frustrację na członku parlamentu Likudu na temat Hamasu.
Armia mogła z łatwością ich zniszczyć, ale cała koncepcja IDF upadła [tj. była błędna]. Hamas to zrozumiał i był o wiele sprytniejszy od nas. Przeprowadzili wyjątkową operację, zgwałcili nasze kobiety i zabili nasze dzieci, ponieważ IDF tam nie było. To nie stało się z powodu Hamasu, ale z powodu koncepcji, której użyliście. Tak łatwo byłoby zniszczyć Hamas czołgami i samolotami - ale ich tam po prostu nie było.
Izraelczycy zignorowali fakt, że Hamas przeprowadził ćwiczenia na otwartej przestrzeni, polegające na ostrzelaniu pozorowanego muru i najechaniu pozorowanego miasta, a następnie opublikował nagranie wideo. Jak donosi Jerusalem Post, "obserwatorom IDF, którzy ostrzegali, że są zaniepokojeni sytuacją wzdłuż granicy Gazy w miesiącach poprzedzających atak z 7 października, kazano przestać niepokoić swoich dowódców, a nawet grożono im sądem wojennym". Podoficer specjalizujący się w doktrynie wojskowej Hamasu napisał trzy dokumenty ostrzegające o planach Hamasu, podkreślając jego ćwiczenia symulujące inwazję przez granicę na izraelskie rezydencje, a nawet donosząc, że wysocy rangą urzędnicy Hamasu przybyli, aby obserwować ćwiczenia. Jego ostrzeżenia trafiły na wyższy szczebel hierarchii, ale spotkały się z odpowiedzią: "wydaje ci się tylko". Starszy oficer IDF pogardzał takimi ostrzeżeniami jako "fantazjami" i odmówił podjęcia działań. Zaledwie dzień przed atakiem obserwator zgłosił, że widzi podejrzane działania, ale dowódcy "zlekceważyli" jego obawy, mówiąc mu: "Hamas to tylko banda gnojków, nic nie zrobią".
Wielu obserwatorów obarczyło premiera Benjamina Netanjahu osobistą odpowiedzialnością za tę koncepcję. Tak więc izraelski analityk ds. obrony Yoav Limor stwierdził, że obiecał wyeliminować Hamas i twierdził, że Hamas jest taki sam jak ISIS, a mimo to nadal skutecznie pozwalał organizacji na rozbudowę za pomocą różnych środków, w tym pieniędzy, ciężarówek dostawczych, paliwa, energii elektrycznej, siły roboczej i innych. Ten, który postrzegał Hamas jako diabła, powinien był go zniszczyć, ale podczas swoich długich rządów zrobił coś przeciwnego: Hamas rozkwitł i stał się potworem. Netanjahu skutecznie zalegalizował Hamas, co pozwoliło na wytworzenie się wokół niego błędnego przekonania
Izraelski dziennikarz Nadav Shragai zgadza się z tym, obarczając Netanjahu "odpowiedzialnością za błędne przekonania i ich skutki. On jest jego ojcem, matką i opiekunem". Ale żeby być sprawiedliwym, Shragai dodaje, należy zauważyć, że prawie wszyscy najwyżsi izraelscy urzędnicy polityczni i wojskowi, z prawej i lewej strony, a także większość mediów, stanęli za polityką separacji, przyjmując ją jako systematyczny światopogląd, albo przyzwalając na nią. Prawie wszyscy z nich poparli Netanjahu, gdy ten powstrzymał się od zmiażdżenia Hamasu drogą lądową; prawie wszyscy z nich bagatelizowali zagrożenie ze strony Hamasu.
W tym kontekście Ben Gvir mówi o "obozie koncepcji", który obejmował byłego premiera Naftaliego Bennetta i byłych szefów sztabu IDF Benny'ego Gantza i Gadiego Eizenkota. Koncepcja ta miała nawet zwolenników wśród osób mieszkających najbliżej Strefy Gazy. Hanan Dann, członek kibucu zniszczonego 7 października, wyjaśnia:
Cieszyliśmy się, że pracownicy ze Strefy Gazy przyjeżdżali do Izraela z pozwoleniem na pracę, by poznać Izraelczyków i zobaczyć, że nie wszyscy jesteśmy "tymi diabłami". Wszyscy naprawdę wierzyliśmy, że sytuacja się zmienia, że Hamas być może dojrzał do tego, by z grupy terrorystycznej stać się dorosłymi, którzy biorą odpowiedzialność za swoich ludzi, martwiąc się o ich dobrobyt. I ta koncepcja naprawdę wybuchła nam w twarz.
Podsumowując: Przywódcy Izraela prawie nie zwracali uwagi na islamistyczną i dżihadystyczną naturę Hamasu, wierząc, że siła gospodarcza Izraela, przewaga militarna i postęp techniczny uspokoiły Hamas, czyniąc go mniej niebezpiecznym.
Widoczne zmiany
Rozliczenie po 7 października było brutalne. "Tak wiele strategii i paradygmatów", pisze David M. Weinberg z Instytutu Misgav, "okazało się błędnych, fantazmatycznych, iluzorycznych i groteskowych". Martin Sherman z Izraelskiego Instytutu Studiów Strategicznych konkluduje, że idea rządzonej przez Hamas Gazy, uspokojonej dobrobytem gospodarczym, jest tylko "halucynacją i mrzonką".
W reakcji na taką krytykę politycy nagle i radykalnie zmienili ton. Netanjahu co najmniej czternaście razy mówił o zwycięstwie i wygranej. "Zwycięstwo zajmie trochę czasu. (...) Teraz koncentrujemy się na jednym celu, a jest nim zjednoczenie naszych sił i szturm w kierunku pełnego zwycięstwa". Powiedział żołnierzom: "Cały naród Izraela stoi za wami i zadamy ostre ciosy naszym wrogom, aby osiągnąć zwycięstwo. Do zwycięstwa!" Oraz: "Wyjdziemy zwycięsko."
Wielu innych członków rządu poszło w jego ślady. Minister obrony Yoav Gallant zacytował samego siebie informującego prezydenta Joe Bidena, że zwycięstwo Izraela "jest kluczowe dla nas i dla Stanów Zjednoczonych". Gallant oświadczył swoim żołnierzom: "Jestem odpowiedzialny za zwycięstwo". Bezalel Smotrich, minister finansów, ogłosił wstrzymanie "wszystkich wydatków budżetowych i przekierowanie ich tylko na jedną rzecz: zwycięstwo Izraela". Nazwał cel wojny Izraela z Hamasem "miażdżącym zwycięstwem". Benny Gantz, członek Gabinetu Wojennego, uznał to za "czas odporności i zwycięstwa". Wiceprzewodniczący parlamentu wezwał Izrael do "spalenia Gazy". Bezimienny urzędnik obrony ogłosił, że "Gaza ostatecznie zamieni się w miasto namiotów. Nie będzie żadnych budynków". Minister dziedzictwa poparł atak na Gazę z użyciem broni nuklearnej.
Wielu innych Izraelczyków również wzywało do zwycięstwa i zniszczenia Hamasu:
- Naftali Bennett, były premier: "Czas zniszczyć Hamas."
- Yaakov Amidror, były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego: Hamas "powinien zostać zabity i zniszczony."
- Meir Ben Shabbat, były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego: "Izrael powinien zniszczyć wszystko, co jest związane z Hamasem."
- Chuck Freilich, były zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego (w Ha'aretz): "Izrael musi teraz zadać Hamasowi jednoznaczną klęskę."
- Tamir Heyman, były szef wywiadu IDF: "Musimy wygrać."
- Amos Yadlin, były szef wywiadu IDF: "Zamierzamy zniszczyć Hamas."
Yossi Cohen, były szef Mossadu: "Eliminacja dowódców Hamasu to decyzja, którą należy podjąć."
Shay Golden, izraelski prezenter wiadomości, stracił przytomność na antenie. |
Osoby publiczne wyraziły bezprecedensową agresję słowną. Gallant nazwał Hamas "ludzkimi zwierzętami", a Bennett nazwał ich "nazistami". Prezenter wiadomości telewizyjnych Shay Golden wyszedł poza scenariusz i wygłosił tyradę.
Zniszczymy was. Powtarzamy wam każdego dnia - nadchodzimy. Przyjdziemy do Gazy, przyjdziemy do Libanu, przyjdziemy do Iranu. Będziemy wszędzie. Musicie wziąć to pod uwagę. Czy możecie sobie wyobrazić, ilu z was zabijemy za każdego z 1300 Izraelczyków, których zmasakrowaliście? Liczba ofiar śmiertelnych osiągnie liczbę, jakiej nigdy nie widziano w historii narodów arabskich. ... Zobaczycie liczby, których nigdy nie wyobrażaliście sobie, że są możliwe.
Hymn hip-hopowy obiecujący piekło wrogom Izraela wskoczył na pierwsze miejsce. Piosenkarka pop wezwała Izrael do "wymazania Gazy. Nie zostawiaj tam ani jednej osoby".
A izraelscy wyborcy? Sondaż przeprowadzony na zlecenie Middle East Forum w dniu 17 października[2] wykazał nadzwyczajne poparcie dla zniszczenia Hamasu i operacji naziemnej w tym celu. Na pytanie "Co powinno być głównym celem Izraela?" w obecnej wojnie, 70% społeczeństwa odpowiedziało "wyeliminowanie Hamasu". W przeciwieństwie do tego, tylko 15 procent odpowiedziało "zapewnić bezwarunkowe uwolnienie jeńców przetrzymywanych przez Hamas", a 13 procent "całkowicie rozbroić Hamas". Co ciekawe, 54 procent izraelskich Arabów (lub, bardziej technicznie, wyborców popierających Wspólną Listę, radykalnie antysyjonistyczną partię arabską) wskazało "wyeliminowanie Hamasu" jako preferowany cel.
Mając do wyboru operację naziemną w Strefie Gazy w celu wyeliminowania Hamasu lub uniknięcie operacji naziemnej na rzecz innego sposobu radzenia sobie z Hamasem, 68% wybrało to pierwsze, a 25% to drugie. Tym razem 52 procent izraelskich Arabów zgodziło się z większością.
Krótko mówiąc, w izraelskiej polityce zaczęły dominować nastroje skrajnie antyhamasowskie i anty-PA, a jedynie dwie partie lewicowe (Partia Pracy i Meretz) były nieco w opozycji. Nawet większość izraelskich Arabów uznała zagrożenie, jakie Hamas i PA stanowią dla ich bezpieczeństwa i dobrobytu. Zwycięstwo stało się kwestią konsensusu, a przynajmniej tak się wydawało.
Szybka zmiana
Ale czy ta gwałtowność oznaczała fundamentalną zmianę poglądów, czy tylko chwilowy wzrost emocji? Coraz więcej dowodów sugeruje to drugie. Amerykański powieściopisarz Jack Engelhard zauważył pod koniec listopada: "Jestem cholernie przygnębiony. ... Prawie nie słyszę już o zwycięstwie". Rzeczywiście, silna retoryka zwycięstwa po 7 października skończyła się tak nagle, jak się zaczęła, zastąpiona negocjacjami z Hamasem w sprawie warunków uwolnienia tylko niektórych zakładników. Co gorsza, izraelskie władze i opinia publiczna wykazywały oznaki pośpiesznego powrotu do postaw i polityk, które doprowadziły do 7 października.
Polityka ta opiera się na dwóch głównych założeniach: że korzyści ekonomiczne - więcej pozwoleń na pracę w Izraelu, większa strefa połowów, zewnętrzne finansowanie - dają Palestyńczykom coś do stracenia, oswajając ich i zmniejszając ich skłonność do agresji; oraz że Izrael, o wiele potężniejszy i bardziej zaawansowany niż jego palestyński wróg, może sobie pozwolić na ustępstwa.
Symptomy odwrotu są następujące:
Instytucja bezpieczeństwa zatwierdziła wjazd 8000 pracowników z Zachodniego Brzegu do Izraela, głównie do pracy w rolnictwie. Zrobiono to w odpowiedzi na zapewnienie izraelskiego ministra rolnictwa, że pracownicy zostali sprawdzeni i nie stanowią zagrożenia. Fakt, że tysiące pracowników ze Strefy Gazy szpiegowało na terytorium Izraela i przyczyniło się do masakry z 7 października, zdawał się być beztrosko zapomniany.
Pracownicy ze Strefy Gazy czekający na przejściu granicznym Erez na pracę w Izraelu, 13 marca 2022 r. |
Na samym Zachodnim Brzegu, izraelski dowódca generalny wydał sprzeczne rozkazy ograniczające dostęp Arabów, które wydawały się surowe, ale niewiele zmieniły. Jak wyjaśniła Rada Regionalna Binyamina: "Nie ma wstępu do izraelskich miast dla arabskich pracowników. Będą oni mogli wejść na tereny przemysłowe tylko w nocy". Czy złodzieje i mordercy dokonują swoich zbrodni tylko za dnia?
Autonomia Palestyńska, która nominalnie rządzi częścią Zachodniego Brzegu, nie tylko zaoferowała pełne poparcie dla masakry dokonanej przez Hamas, ale także ruch Fatah prezydenta Mahmuda Abbasa chwalił się, że odegrał w niej rolę. PA wymagała również od meczetów znajdujących się pod jej jurysdykcją, aby instruowały wiernych, że eksterminacja Żydów jest islamskim obowiązkiem. Mimo to izraelski rząd nadal wysyła pieniądze pochodzące z podatków do PA. Gallant poparł tę decyzję, mówiąc: "Właściwe jest przekazanie i natychmiastowe przekazanie funduszy Autonomii Palestyńskiej, aby zostały one wykorzystane przez jej siły, które pomagają zapobiegać terroryzmowi". (Wydaje się, że temat korzyści ekonomicznych nigdy nie wygasa.)
Ben-Gvir próbował poluzować zasady zaangażowania funkcjonariuszy policji, zezwalając im w sytuacjach awaryjnych na strzelanie w nogi agresorów, ale Gantz zdołał odwrócić głosowanie, utrzymując w ten sposób bardziej restrykcyjne przepisy.
Pięć dni po 7 października Izrael zamknął swoje Ministerstwo Dyplomacji Publicznej, co stanowi doskonały symbol historycznie nieudanych działań informacyjnych Izraela.
Z kolei izraelski minister komunikacji nazwał Al Jazeerę, katarskim kanałem telewizyjnym, "propagandowym rzecznikiem", który podżega przeciwko Izraelowi i próbował zamknąć jego biuro w Izraelu. Rząd odrzucił jego rekomendację, nie chcąc denerwować katarskiego rządu, który pomógł w uwolnieniu kilkudziesięciu zakładników, ignorując tym samym swoją rolę w popełnieniu zamachu z 7 października. Yossi Cohen, były szef Mossadu, poszedł dalej; opowiedział się za "powstrzymaniem się od krytykowania Kataru".
Przed masakrą Izrael dostarczał do Strefy Gazy 49 milionów litrów wody, czyli 9 procent dziennego zapotrzebowania terytorium, za pośrednictwem trzech rurociągów. Po masakrze Izrael odciął wszystkie dostawy. Trwało to jednak zaledwie dwadzieścia dni, po czym Izrael przywrócił 28,5 miliona litrów wody przez dwa rurociągi. Dlaczego nie przez wszystkie trzy? Ponieważ Hamas uszkodził trzeci z nich 7 października, co wymagało naprawy. Bez obaw: pułkownik IDF Elad Goren ogłosił, że jego biuro "zebrało zespół ekspertów, którzy codziennie oceniają sytuację humanitarną w Strefie Gazy". Avigdor Liberman, szef partii Yisrael Beiteinu, nazwał to "zwykłym idiotyzmem". Wznowiono również dostawy paliwa.
Mówienie o zwycięstwie nie powstrzymało nawrotów negatywnych nastrojów. "Nie widzę żadnego zwycięstwa w tym bałaganie", komentuje twórca Faudy Avi Issacharoff. Orly Noy z B'Tselem woła do swoich izraelskich kongresmenów: "Nie interesuje mnie zwycięstwo, które mi oferujecie... . Jestem gotowy przyznać się do porażki".
Dyrektor publicznego liceum w Tel Awiwie poświęcił 45 minut na rozmowę z trzema uczniami, którzy przyszli do szkoły owinięci izraelskimi flagami. Podczas rozmowy, jak donosi jeden z uczniów, dyrektor zwrócił uwagę, że inni uczniowie sprzeciwiają się takiemu przejawowi patriotyzmu, dodając, że "gdyby duża liczba uczniów przyszła do szkoły owinięta w izraelskie flagi, natychmiast by to zakończył". Sytuacja stała się tak ekstremalna, że nawet skrajnie lewicowa gazeta Ha'aretz opublikowała artykuł pod nagłówkiem "Przestańcie oklaskiwać Hamas za jego 'człowieczeństwo'".
Organizacja Regavim ostrzegła, że Autonomia Palestyńska zbudowała blisko 20 000 obiektów w pobliżu Zielonej Linii, granicy z częścią Zachodniego Brzegu znajdującą się pod pełną kontrolą Izraela (obszar C); nazwała to zjawisko "przerażającym i groźnym ... prawdziwym niebezpieczeństwem; tykającą bombą". Po zapoznaniu się z tymi informacjami, służby bezpieczeństwa reagują teraz tak, jak wcześniej na porównywalne zagrożenie ze strony Strefy Gazy: wolą zignorować ten temat lub odrzucić budynki jako organiczne konstrukcje osób prywatnych.
O ile w połowie października sondaż wykazał, że 70 procent Izraelczyków chce "wyeliminować Hamas", o tyle w połowie listopada sondaż przeprowadzony przez The Jewish People Policy Institute[3] wykazał, że zaledwie 38 procent z nich zdefiniowało zwycięstwo jako "Gaza nie jest już pod kontrolą Hamasu", co oznacza spadek o około 50 procent. Zapytany o najważniejszy cel wojny, listopadowy sondaż przeprowadzony wśród izraelskich Żydów przez naukowców z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie wykazał, że 34% z nich odpowiedziało, że obezwładnienie Hamasu (a 46%, że powrót zakładników). Zapytani o poczynienie "bolesnych ustępstw" w celu uwolnienia zakładników, 61% wyraziło gotowość, co stanowi prawie trzykrotny wzrost w porównaniu do 21% gotowych zrobić to sześć tygodni wcześniej. Sondaż przeprowadzony przez izraelską telewizję Channel 14 wykazał, że 52-32% respondentów popiera porozumienie w sprawie zakładników. Liczby - 38, 34, 32 - są imponująco spójne.
Politycy i służby bezpieczeństwa oddzielili poprzednie przypadki od rzeczywistości strategicznej (np. porozumienia z Oslo, odwrót ze Strefy Gazy), ale nie ten. W tym przypadku opinia publiczna odsunęła na bok zniszczenie Hamasu na rzecz ratowania zakładników. Jak powiedział jeden z ocalałych, Nadav Peretz: "Chcemy dwóch rzeczy. Zniszczenia Hamasu i uwolnienia zakładników. W tej chwili to drugie przeważa nad pierwszym". Sondaż Maariv z połowy listopada wykazał, że partia Jedności Narodowej kierowana przez Gantza, byłego szefa sztabu i uosobienie resortu bezpieczeństwa, skoczyła z 12 mandatów w poprzednich wyborach do 43 mandatów w następnych. Według Nimroda Nira, psychologa, który kierował badaniami ankietowymi na Uniwersytecie Hebrajskim, "Nasze sondaże pokazują, że Izraelczycy konsekwentnie wyprzedzali decydentów w tej kwestii. W miarę jak dowiadywali się, kogo Hamas utrzymuje i na jakich warunkach, presja, by coś zrobić, rosła."
Politycy zaczęli szukać sposobów, by zatoczyć koło. Były ambasador Izraela w Stanach Zjednoczonych Michael Oren zasugerował zmianę celu wojny "z unicestwienia Hamasu na zapewnienie bezwarunkowej kapitulacji Hamasu", co pozwoliłoby Hamasowi na dalsze istnienie. Mówiąc dokładniej, opowiedział się za zaoferowaniem Hamasowi "swobodnego przejścia ze Strefy Gazy (...) w zamian za uwolnienie zakładników". Rozmowa o zniszczeniu Hamasu prawie wygasła.
Umowa na uwolnienie zakładników
Mówiąc o zakładnikach, największa zmiana dotyczyła ich samych. Prezydent Izraela Isaac Herzog nazwał Hamas "absolutnym złem", a ówczesny republikański kandydat na prezydenta Tim Scott zaoferował Izraelczykom radę, odnosząc się do Hamasu: "Nie można negocjować ze złem. Trzeba je zniszczyć". Ale zaledwie półtora miesiąca po masakrze i kilka tygodni po lawinie wezwań do zniszczenia Hamasu, rząd Izraela osiągnął porozumienie z grupą dżihadystów, podcinając tym samym swoją moralną pozycję i powracając do polityki negocjacyjnej, która doprowadziła do 7 października w pierwszej kolejności.
Treść porozumienia tylko pogorszyła sprawę, ponieważ zdesperowany Izrael poszedł na większość ustępstw. W zamian za uwolnienie mniej niż jednej czwartej izraelskich zakładników, z których wszyscy byli kobietami i dziećmi, Izrael zgodził się: uwolnić 150 kobiet i nieletnich więźniów bezpieczeństwa (tj. więźniów aresztowanych w związku z przestępstwami związanymi z bezpieczeństwem narodowym); zezwolić na zwiększenie dostaw wody, żywności, leków i paliwa do Strefy Gazy; i przez cztery dni nie wysyłać samolotów bojowych nad południową Gazę, angażować się w obserwację z powietrza przez sześć godzin każdego dnia i nie atakować Hamasu.
Rozważmy niektóre implikacje tych terminów:
1. Tylko część zakładników oznacza, że proces negocjacji będzie trwał w nieskończoność, z wieloma przerwami. Odpowiada to potrzebom Hamasu, jednocześnie zakłócając izraelską kampanię wojskową. Jak wyjaśnia pułkownik (rez.) Shai Shabtai, "dalsze przetrzymywanie zakładników przez Hamas ma jeden cel: wykorzystanie niekończących się negocjacji w celu osłabienia demontażu jego potęgi politycznej i militarnej".
2. Przerwanie nadzoru umożliwia bojownikom Hamasu ucieczkę z oblężonych tuneli lub dostarczenie zaopatrzenia do tuneli.
3. Wymiana palestyńskich więźniów za ofiary z 7 października potwierdza argument Hamasu, że istnieje moralna równoważność między przestępcami a niewinnymi cywilami uprowadzonymi z użyciem przemocy..
Z perspektywy czasu trudno się dziwić, że ten sam zespół przywódczy, który doprowadził do 7 października, podpisał również porozumienie w sprawie zakładników: odpowiedzialność za to pierwsze sprawiła, że był on podatny na apele rodzin zakładników i obcych państw. To, że Netanjahu i inni - na przykład dowódca Jednostki 8200, która gromadzi około 80 procent izraelskiego wywiadu[4] - odmówili wzięcia na siebie odpowiedzialności, tylko spotęgowało problem. Dla Brodetza, cytowanego powyżej krewnego rodziny zakładników, który zwrócił się do członka parlamentu Likudu, koncepcja ta nadal panuje: "Żyjecie w fantazji i obwiniacie Hamas, podczas gdy to wy sami jesteście winni. Problem tkwi w was. Wbijcie to sobie do głów, a być może wtedy będziecie w stanie rozwiązać ten problem".
Jest jeszcze gorzej. 22 listopada Netanjahu bardzo nietypowo publicznie ogłosił, że polecił Mossadowi zabić przywódców Hamasu "gdziekolwiek się znajdują", w domyśle także tych w Katarze. Zapytany, czy porozumienie o zawieszeniu broni z Hamasem zapewnia immunitet jego przywódcom, odpowiedział przecząco: "w porozumieniu nie ma zobowiązania do niepodejmowania działań w ramach rozejmu przeciwko przywódcom Hamasu, kimkolwiek oni są". Dodał również, że "taka klauzula nie istnieje". Dwa dni później Georges Malbrunot z gazety Le Figaro doniósł jednak, że "ogólnie dobrze poinformowane źródło" poinformowało go, że Netanjahu zapewnił Katar na początku negocjacji w sprawie zakładników, że "Mossad nie uda się do emiratu, aby zabić przywódców politycznych Hamasu". Jerusalem Post następnie "pośrednio potwierdził, że Izrael podjął zobowiązania wobec Kataru w tej kwestii.
Warto zauważyć, że nie wszyscy Izraelczycy przedkładają osobiste troski nad interes narodowy. Eliahu Liebman, ojciec zakładnika Elyakima Liebmana, podsumował dylemat w swoim odważnym proteście przeciwko proponowanemu porozumieniu: "Chcemy uwolnić wszystkich naszych zakładników, a jedynym sposobem na to jest atakowanie wroga z całej siły, bez przerwy i bez poddawania się jego żądaniom, tak jakby to oni byli zwycięzcami". Tikvah, organizacja zrzeszająca rodziny zakładników, zgadza się z tym: "Najwłaściwszym i najskuteczniejszym sposobem odbicia zakładników jest wywieranie bezkompromisowej presji na Hamas, dopóki zakładnicy nie staną się dla Hamasu obciążeniem, a nie atutem". Ale lamenty zagłuszyły te głosy.
Podsumowanie
W artykule z końca października zauważyłem, że "zaogniony izraelski nastrój prawdopodobnie z czasem osłabnie, w miarę jak stare wzorce się utrwalą i powróci normalność". Myliłem się pod jednym względem; to nie zajęło czasu. Nastąpiło to niemal natychmiast, w ciągu dwóch tygodni. W przeciwieństwie do początkowego wrażenia, że "wszystko się zmieniło", w chwili pisania tego tekstu - pod koniec listopada - prawie nic się nie zmieniło.
Ten powrót pasuje również do znacznie większego wzorca. Od 1882 roku do chwili obecnej dwie zwaśnione strony tego konfliktu stworzyły niezwykłe zapisy jałowej ciągłości. Palestyńczycy utrzymują mentalność odrzucenia (nie, nie i nigdy dla wszystkiego, co żydowskie i izraelskie), podczas gdy syjoniści trzymają się pojednania (zaakceptuj nas, a my cię wzbogacimy). Obydwie strony kręcą się w kółko, prawie nie ewoluując i nie czyniąc postępów. Zmiana nadejdzie tylko wtedy, gdy Izraelczycy zerwą z tradycyjną syjonistyczną mentalnością i będą dążyć do zwycięstwa Izraela.
Pan Pipes (DanielPipes.org, @DanielPipes) jest przewodniczącym Forum Bliskowschodniego i autorem właśnie opublikowanej książki Islamism vs. The West: 35 Years of Geopolitical Struggle (Wicked Son). © 2023 by Daniel Pipes. Wszelkie prawa zastrzeżone..
[1] IDF odnosi się do Sił Obronnych Izraela; Szin Bet (lub Szabak) to izraelska służba bezpieczeństwa wewnętrznego.
[2] Shlomo Filber i Zuriel Sharon z Direct Polls Ltd. przeprowadzili sondaż z udziałem 1 086 dorosłych Izraelczyków; statystyczny błąd próby wynosi 4 procent.
[3] Przez theMadad.com z 666 respondentami w listopadzie 15-18.
[4] Według jednej z relacji, dowódca ten zaniedbał swoje obowiązki wywiadowcze na rzecz pomocy pokrzywdzonym, zajmowania się zmianami klimatycznymi i różnymi kwestiami społecznymi.
Dodatki z 1 grudnia 2023 r: (1) Centrum Badań i Edukacji Alma opublikowało raport, w którym twierdzi, że "jednostka Radwan Hezbollahu jest w stanie przeprowadzić inwazję na Galileę w dowolnym momencie".
Komentarze: (1) Dodając do tego inwazję Hamasu z 7 października i cytowany powyżej raport Regavim, oznacza to, że trzy granice Izraela były lub są w bezpośrednim niebezpieczeństwie inwazji. (2) Jak na ironię, granice z państwami policyjnymi - Egiptem, Jordanią i Syrią - są stosunkowo bezpieczne.
(2) A Dochodzenie New York Timesa dodaje informacje do akapitu zaczynającego się od słów "Kiedy Hamas prowadził wiercenia na widoku". Na otwarciu:
Jak wynika z dokumentów, e-maili i wywiadów, izraelscy urzędnicy uzyskali plan bojowy Hamasu dotyczący ataku terrorystycznego z 7 października ponad rok przed jego przeprowadzeniem. Jednak izraelscy urzędnicy wojskowi i wywiadowczy odrzucili ten plan jako ambitny, uznając go za zbyt trudny do zrealizowania przez Hamas.
(3) Według bezimienny urzędnik izraelski cytowany przez Wall Street Journal, na "polecenie premiera Benjamina Netanjahu, czołowe izraelskie agencje szpiegowskie pracują nad planami polowania na przywódców Hamasu mieszkających w Libanie, Turcji i Katarze."
(4) Warto zauważyć, że na tej samej konferencji prasowej, na której Netanjahu groził przywódcom Hamasu "gdziekolwiek są", minister obrony Izraela Yoav Gallant stwierdził, że przywódcy Hamasu żyją w "pożyczonym czasie". Są naznaczeni na śmierć. Walka toczy się na całym świecie, zarówno z terrorystami w Gazie, jak i tymi, którzy latają drogimi samolotami."
Uaktualnienie z 4 grudnia 2023 r.: Szef Szin Bet Ronen Bar przysiągł zamordować przywódców Hamasu: "W Gazie, na Zachodnim Brzegu, w Libanie, w Turcji, w Katarze, wszystkich. To zajmie kilka lat, ale będziemy tam, aby to zrobić. Gabinet wyznaczył nam cel, jakim jest usunięcie Hamasu. I jesteśmy zdeterminowani, aby to zrobić, to jest nasze Monachium."
Bezimienny urzędnik tureckiego wywiadu odpowiedział: "Dokonano niezbędnych ostrzeżeń wobec rozmówców w oparciu o wiadomości o wypowiedziach izraelskich urzędników i wyrażono Izraelowi, że [taki czyn] miałby poważne konsekwencje". Agencja prasowa Anadolu również zacytowała nienazwane źródła ostrzegające Izrael przed "angażowaniem się w nielegalne działania" w Turcji.
Uaktualnienie z 15 grudnia 2023 r.: Yoel Guzansky z Instytutu Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym, sugeruje, że publiczne oświadczenia Netanjahu i Gallanta grożące przywódcom Hamasu miały przede wszystkim efekt psychologiczny, bez bezpośrednich planów ich namierzenia. "Jednym z powodów, dla których uważam, że Netanjahu i Gallant powiedzieli to głośno, publicznie, jest to, że chcą, aby [przywódcy Hamasu] czuli się ścigani, ... aby czuli strach. To wojna psychologiczna."