Wszyscy wydają się być zgodni co do tego, że w Strefie Gazy nie jest możliwy dobry wynik. Mylą się. Możliwe jest wyłonienie przyzwoitej administracji kierowanej przez mieszkańców Gazy, co mogłoby umożliwić autonomię, a nawet państwowość.
Mieszkańcy Strefy Gazy stoją przy zniszczonym budynku w Deir el-Balah 15 października. |
Może się to wydawać mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę głęboki i długotrwały antysyjonizm w Gazie. W 1967 r. gazańskie podręczniki szkolne uczyły arytmetyki z zadaniami typu: "Masz pięciu Izraelczyków. Zabijasz trzech z nich. Ilu Izraelczyków pozostało do zabicia?"
But over the past 15 years, Gazans have endured something monstrous and possibly unique in human experience: exploitation by their rulers as cannon fodder for public relations.
Tyrani traktujący swoich poddanych jako zbędnych w celu osiągnięcia zwycięstwa na polu bitwy to rutyna – pomyśl o rekrutach więziennych Grupy Wagnera umierających w Bachmucie na Ukrainie. Hamas jednak wykorzystuje cywilów do zdobywania punktów propagandowych. Atakuje Izrael, aby sprowokować odwet, słusznie oczekując, że bomby, zniszczenia i śmierć przyniosą irańską aprobatę, wsparcie islamistów, muzułmańską solidarność i lewicową sympatię. Po każdym ataku narracja o winie niezmiennie przesuwa się z Hamasu na Izrael.
Wiele dowodów wskazuje na to, że większość mieszkańców Strefy Gazy nie chce służyć jako pionki w obsesyjnym i iluzorycznym dżihadzie przeciwko Izraelowi. Po co cierpieć dla przegranej sprawy? "Ci ludzie wyznają islam i twierdzą, że są religijni, ale mordują ludzi" – zauważa jeden z nich.
Sondaże wykazują przytłaczające poparcie wśród mieszkańców Strefy Gazy dla stwierdzenia, że "Palestyńczycy powinni mocniej naciskać na zastąpienie własnych przywódców politycznych bardziej skutecznymi i mniej skorumpowanymi". Lipcowy sondaż przeprowadzony przez Washington Institute for Near East Policy wykazał, że 62% mieszkańców Strefy Gazy chce utrzymania zawieszenia broni z Izraelem, a połowa chce, aby Hamas przestał wzywać do zniszczenia Izraela.
Przez lata mieszkańcy Strefy Gazy głosowali nogami. "Hamas ma miliardy dolarów inwestycji w wielu krajach, podczas gdy ludzie [w Gazie] umierają z głodu i migrują w poszukiwaniu pracy" – zauważa działacz antyhamasowski Amer Balosha. Gazańczycy, z którymi przeprowadzano wywiady podczas oczekiwania w długich kolejkach na wyjazd we wrześniu, wyrażali rozpacz. "Wszyscy, którzy chcą wyemigrować, chcą godnego życia... są gotowi umrzeć". "Wiem, że ryzykuję życiem, ale chcę wyjechać, żywy lub martwy."
Mieszkańcy Gazy prowadzili normalne życie pod rządami Izraela; nic dziwnego, że chcą tego ponownie. Gaza i Zachodni Brzeg w latach siedemdziesiątych XX wieku, opowiada historyk Efraim Karsh, "stanowił czwartą najszybciej rozwijającą się gospodarkę na świecie – wyprzedzając takie "cuda" jak Singapur, Hongkong i Korea oraz znacznie wyprzedzając sam Izrael". Medycyna, elektryczność, szkoły, umiejętność czytania i pisania – wszystko kwitło. Gazańczycy korzystali z lodówek i bieżącej wody.
Oznacza to, że po przejęciu kontroli nad Strefą Gazy, Izrael może oczekiwać, że znajdzie wielu mieszkańców gotowych do współpracy z nowymi władzami w celu stworzenia administracji, która mogłaby przywrócić ich do normalnego życia.
Izraelowi nie udało się znaleźć przyzwoitych partnerów podczas poprzedniej okupacji, kiedy nie podjął żadnych wysiłków w celu kultywowania przyjaznych stosunków z mieszkańcami Gazy i przekazał terytorium ludobójcy Jaserowi Arafatowi. Hamas wykonał teraz pracę Izraela. Gdzie jest Konrad Adenauer z Gazy?
Pan Pipes jest przewodniczącym Forum Bliskowschodniego.