Liberałowie w Stanach Zjednoczonych z kilkoma tylko wyjątkami popierają bardzo swobodną imigrację, a amerykańska lewica idzie nawet krok dalej, wzywając do "Obalenia ICE" (to odnosi się do amerykańskiej agencji ochrony granicy o nazwie Immigration Customs and Enforcement). Jednak sytuacja w Europie sugeruje, że ta jednomyślność może się pewnego dnia rozpaść.
Grupa amerykańskich lewicowców nawołuje: "Obalić ICE! Otworzyć granice!" |
Od kiedy zakończyła się II Wojna Światowa, europejska lewica jest aż nadto przekonana, że swobodne poruszanie się robotników i imigrantów jest jednym z najlepszych sposobów konfrontowania korporacyjnych interesów; przytaczając słowa progresywnego pisarza, Davida Adlera (opieram się tutaj na jego artykule pt.: "Poznaj Lewicowych Nacjonalistów Europy"), to oni "przyspieszyli tempo historii i nasilili sprzeczności kapitalizmu."
Zgodnie z tym lewica pomogła ustanowić Unię Europejską, a potem wprowadzić Układ z Schengen w 1985 (który praktycznie wyeliminował wewnętrzne granice w 26 europejskich krajach o łącznej populacji ponad 400 milionów mieszkańców). Lewica również powitała z otwartymi ramionami obcokrajowców spoza Europy – akcja, w której Angela Merkel (lewicowiec w przebraniu konserwatysty) przyjęła ponad milion migrantów, głównie z Bliskiego Wschodu, którzy zapoznali się w Niemczech z Willkommenskultur, czyli przyjazną kulturą.
Rezultatem tego ogromnego napływu ludzi, a zwłaszcza islamistów, był sprzeciw ze strony historycznej bazy lewicy, robotników, którzy zdecydowali się opuścić lewicę na rzecz niegdyś antyimigracyjnych i antyislamskich partii, które ja nazywam cywilizacjonistycznymi. Partie te, których program obejmuje też hojne świadczenia socjalne i silne kontrole graniczne, mają coraz większy głos w Europie, aż do tego stopnia, że sprawują prawdziwą władzę w pięciu krajach (w Polsce, Czechach, Węgrzech, Austrii i Włoszech).
Lewicowcy coraz bardziej zdają sobie sprawę, że wygranie wyborów oznacza wykonanie, jak to Adler nazywa, "monumentalnego zwrotu" w tył od zarówno pojedynczego, europejskiego rynku pracy, jak i migracji spoza Europy; odkryli oni, że ten duet "przyczynia się do wyzysku, niszczy społeczeństwo i odmawia popularnej suwerenności." Lewicowi nacjonaliści krytykują swobodny przepływ siły roboczej z kilku powodów: ekonomicznych (utrata pracy, niższe wynagrodzenia), kulturalnych (utrata suwerenności, ksenofobia) i politycznych (elitarny projekt, który przez większość nie jest popierany).
W zaskakującym obrocie wydarzeń otwarte granice są teraz postrzegane jako krzywdzące dla interesów klasy roboczej, podczas gdy rygorystyczne kontrole graniczne zapewniają prawa robotnicze. Naród, który przez długi czas był widziany jako projekt burżuazyjny, stał się tarczą dla robotników przeciwko zagrożeniom globalizmu. W tym duchu czołowe osobistości lewicy z trzech największych i najbardziej wpływowych krajów Europy wzywają do ograniczenia swobodnego przepływu siły roboczej:
Jeremy Corbyn (z prawej), Jean-Luc Mélenchon, Sahra Wagenknecht. |
Wielka Brytania: Jeremy Corbyn, przewodniczący Partii Pracy, premier gabinetu cieni i mocny lewicowiec twierdzi, że "Partia Pracy z zasady nie idzie w parze ze swobodą ruchu dla obywateli UE" i nawołuje do "odpowiedzialnego zarządzania" imigracją po Brexit, na podstawie potrzeb ekonomicznych Wielkiej Brytanii. Jego współpracowniczka Diane Abbott przedstawia to jeszcze jaśniej: "Prawdziwa ochrona graniczna...to coś, za czym opowiada się Partia Pracy."
Francja: Jean-Luc Mélenchon, przewodniczący La France Insoumise (Buntowniczej Francji), partii populistycznej i wpływowa osobistość lewicy, potępia oddelegowanych pracowników z krajów Unii Europejskiej jako "kradnących chleb" francuskich robotników. Chwali on francuską flagę i narodowy hymn (w przeciwieństwie do ich socjalistycznych odpowiedników) jako "rewolucyjne symbole", to oszałamiająca zmiana.
Niemcy: Sahra Wagenknecht, współprzewodnicząca partii Die Linke (Lewicy), wypowiedziała się przeciwko przyjęciu ponad miliona imigrantów w latach 2015-16, przeciwko otwartym granicom i przeciwko przyznaniu imigrantom nieograniczonego dostępu do pracy w Niemczech. Założyła organizację (Aufstehen, inaczej Powstań), by przedstawić te przemyślenia, co głęboko poruszyło co najmniej jednego na trzech Niemców, którzy potencjalnie poparliby tak ostre podejście.
Oczywiście nacjonalistyczna wersja socjalizmu nie jest niczym nowym i sięga wstecz do Benito Mussoliniego z Włoch, który zareagował z pasją na I Wojnę Światową przedstawiając ideologię nazwaną przez niego faszyzmem; bardziej otwarcie odniósł się do tego Adolf Hitler, który poprowadził Narodową Socjalistyczną Partię Pracy w Niemczech, lub inaczej partię nazistowską, do absolutnej władzy. Mając w pamięci tych potworów, obecny trend spotkał się z surową krytyką; dla przykładu, Matt Qvortrup z Uniwersytetu Coventry potępia podejście pani Wagenknecht i jej fuzję polityki antyimigracyjnej z populistyczną ekonomią, określając to "niebezpiecznym połączeniem".
Mussolini (z lewej) i Hitler. |
Ja z kolei postrzegam tę nową odsłonę lewicowego nacjonalizmu jako coś pozytywnego: Europa, Ameryka i Oceania potrzebują, aby prawica i lewica współpracowały ze sobą w ograniczaniu masowej, niezachodniej imigracji, która grozi przytłoczeniu, a nawet zlikwidowaniu Zachodniej cywilizacji.
Adler zauważa, że 40 procent Demokratów w Stanach Zjednoczonych pragnie jeszcze większej imigracji niż obecnie, podczas gdy tylko 5 procent popierających Partię Pracy chce tego w Wielkiej Brytanii. Czy utrata wyborców spowoduje, że amerykańska lewica również wyciągnie z tego lekcję i dogoni swoich rówieśników ze Starego Kontynentu? To jest możliwe.
Daniel Pipes (DanielPipes.org, @DanielPipes) jest prezesem Forum Bliskowschodniego. © 2019 by Daniel Pipes. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Grafika dla tego artykułu w Washington Times.