Tłumaczył: David M. Dastych
“Od wydarzeń 9/11” – zwraca uwagę Lee Harris, królujący obecnie w Ameryce filozof tragedii 11 Września – „debata polityczna w Stanach Zjednoczonych skupia się głównie wokół kilku problemów: radykalnego islamu i wojny z terroryzmem, konfliktu izraelsko – palestyńskiego oraz broni masowego rażenia w rękach Saddama Husajna w Iraku”.
Czujemy, że te trzy problemy są wzajemnie powiązane – notuje Harris w artykule zamieszczonym w TechCentralStation.com - ale nie potrafimy do końca wytłumaczyć w jaki sposób. Harris zwraca uwagę na subtelny łącznik, spajający te pozornie odrębne sprawy. A tym łącznikiem nie jest bynajmniej wspólna muzułmańska tożsamość, a raczej niezasłużona waga tych problemów.
„Wszystkie wcześniejsze zagrożenia, występujące w historii ludzkości, mają jeden element wspólny. Jest nim zagrożenie powodowane przez historyczne ugrupowania, które stworzyły broń, zarówno fizyczną jak i kulturową, po to, by grozić nią swym wrogom”. Państwa dochodziły do potęgi własnym trudem i poświęceniem obywateli, rozwijając gospodarkę, szkoląc wojsko i budując arsenały. Tego samego nie można powiedzieć o obecnym zagrożeniu ze strony świata muzułmańskiego. Al- Kaida niszczy samoloty i budynki, których prawdopodobnie nie potrafiłaby sama zbudować. Autonomia Palestyńska poniosła klęskę na każdym polu działań, z wyjątkiem zabijania Izraelczyków. Irak Saddama Husajna stał się niebezpieczny dzięki pieniądzom obficie spływającym doń z Zachodu za kupioną od Iraku ropę naftową, której sami Irakijczycy nie znaleźli i nie byli w stanie wydobywać.
W jaki sposób, mimo ogólnej niekompetencji, ta trójka (radykalni islamiści, Palestyńczycy i Irak Husajna) zdołała wpłynąć na bieg wydarzeń tak, jakby jej poszczególne człony były mocarstwami w tradycyjnym rozumieniu słowa „mocarstwo”?
Powodem tej anomalii – odpowiada Harris – jest to, że Zachód trzyma się kurczowo zasad prowadzenia wojny, pozwalając bojownikom al- Kaidy, Palestyńczykom i Saddamowi Husajnowi na grę bez zasad. Powstrzymujemy się, zgodnie z zasadami kodeksu cywilizowanego postępowania, doskonalonego przez całe stulecia, podczas gdy tamci angażują się w walkę z maksymalnym okrucieństwem.
Gdyby Stany Zjednoczone odpowiedziały na atak odwetem w stylu 11 Września, wszystkie święte miejsca islamu zostałyby zniszczone. Jeśliby Izraelczycy zastosowali morderczy model Arafata, Zachodni Brzeg i Strefa Gazy byłyby dziś bez Palestyńczyków. Gdyby Zachód postąpił tak z Irakiem, jak Irak z Kuwejtem, państwo irackie zostałoby już dawno zaanektowane, a irackie złoża naftowe – skonfiskowane.
I choć moralnie usprawiedliwiony – dowodzi Harris – brak odpowiedzi Zachodu na muzułmańską bezwzględność niesie ze sobą wysoką i stale rosnącą cenę. Pozwala bowiem różnorodnym muzułmańskim ekstremistom fantazjować na temat własnej potęgi, choć ich rzekoma potęga powstała wyłącznie z arcy-cywilizowanej powściągliwości Zachodu.
Takie pomieszanie pojęć skłania muzułmańskich ekstremistów do błędnego myślenia, że ich sukcesy mają ponadnaturalną moc, a nawet wsparcie Boga. I na odwrót, uważają oni powściągliwość Zachodu za oznakę dekadencji. Takie fantazje – twierdzi Harris – żywią się same sobą, prowadząc do coraz bardziej szalonych i niebezpiecznych zachowań. Ludzie na Zachodzie boją się o bezpieczeństwo sieci elektrycznych, obawiają się wirusów komputerowych i zatrucia rezerwuarów wody; rozważają, czy atak nuklearny na którąś z metropolii Zachodu jest jeszcze odległy?
Innymi słowy: powściągliwość Zachodu uodparnia wrogów na zasłużone konsekwencje ich czynów i, pośrednio, zachęca do złych zachowań.
Aby Zachód mógł odwrócić ten proces, trzeba użyć środków o wiele bardziej bezwzględnych niż dotychczas preferowane. Harris – autor książki pełnej przemyśleń na ten temat [książkę ma wydać Free Press na początku 2004 roku] – twierdzi, że Stara Europa i większość analityków w USA nie zdołało dostrzec imperatywu, zmuszającego do zmiany polityki. Ale administracja Busha dostrzegła tę konieczność i na wiele sposobów rozpoczęła już wdrażanie polityki, która zasadniczo i bez przeprosin zrywa z poprzednią polityką powściągliwości. Nowe zasady są następujące:
- Prewencja: Obalić fantazjujących przywódców (Talibów, Saddama Husajna, Jasera Arafata), zanim uczynią więcej szkód.
- Rehabilitacja: Rozbrojenie ich polityki, a następnie zrekonstruowanie według cywilizowanych zasad.
- Stosowanie podwójnych standardów: Działać z założeniem, że tylko rząd Stanów Zjednoczonych „jest upoważniony do użycia siły przeciwko innym, którym nie pozwala się na użycie siły”.
Mówiąc krótko: dopóki ci, których Harris nazywa „Islamskimi marzycielami” grają według swoich zasad, Waszyngton musi być przygotowany do takich samych działań – czyli do gry bez zasad.
Apelowanie do Amerykanów, aby postępowali w sposób mniej cywilizowany, może niektórych obrażać. Ale przekonywująco wyjaśnia wewnętrzną logikę nowej, nieustępliwej polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych.